Moja muza

Dzień dobry! Nazywam się Krzyś i jestem uczniem klasy VIII „c”, czyli osobą, która współprowadzi tego bloga. Tematem (jak już pewnie widać) są nasze zainteresowania. Mam ich naprawdę wiele. Lubię podróżować, bawić się z moimi psami, spędzać czas w gronie rodziny i przyjaciół. Jestem też kibicem niektórych dyscyplin sportowych. Jednak najważniejszym moim hobby, z którego jestem „znany”(może nie znany, ale które mnie charakteryzuje) to muzyka. Jest to wbrew pozorom bardzo szerokie pojęcie. Niektórzy lubią jej słuchać, inni tworzyć ją poprzez śpiewanie, a jeszcze inni grają na instrumentach co jest moim zdaniem fundamentem muzyki. Właściwie to nawet nie wiem do jakiej grupy fanów muzyki siebie określić, gdyż moją pasją jest granie na przeróżnych instrumentach, ale także słuchanie. Może nie słuchanie mojej gry (bo szczerze nie lubię siebie słuchać), lecz słuchanie muzyki, którą tworzą inni ludzie. Tutaj zamierzam trochę opowiedzieć o mojej największej pasji. 


Od zawsze ciągnęło mnie do muzyki, pewnie dlatego, że mam bardzo muzykalną rodzinę. Dla mojego taty to nie tylko pasja, ale i sposób na życie. Jest zawodowym muzykiem. Uczy tego przedmiotu w szkolę, prowadzi gminną orkiestrę i chór. Oby dwa te zespoły zdobywają sukcesy na konkursach i festiwalach ogólnopolskich i międzynarodowych. W tych zespołach grają i śpiewają również moi kuzyni oraz moja ciocia.


Gdy miałem trzy lata rodzice kupili mi pierwszą perkusje. Była ona co prawda zabawkowa, ale sprawiała mi wiele radości. Potrafiłem siedzieć przy niej przez godzinę i bez przerwy pukać w te bębny i talerze. Gdy już trochę dorosłem, rodzicie sprawili mi prezent w postaci prawdziwej perkusji (była ona w trochę pomniejszonej wersji, bo byłem wtedy jeszcze mały). Gdy miałem siedem lat, tata pozwolił mi grać w jego orkiestrze na werblu ( dla tych, którzy nie wiedzą, to jeden z podstawowych bębnów perkusyjnych). Wydaje mi się, że byłem uzdolniony i dlatego „dopuszczono” mnie do grania z orkiestrą. Gdy byłem w trzeciej klasy podstawówki, mama i tata zaproponowali mi zapisania mnie do szkoły muzycznej. Jest to placówka, gdzie zajęcia odbywają się po południu po lekcjach w szkołach „normalnych”. Dostałem się. Tam rozpocząłem naukę gry na fortepianie. Uczyła mnie pani Agnieszka, czyli najlepsza pani jaka mi się mogła trafić. Nauka była ciężka. Najgorzej było w czasie około czwartej, piątej klasy, gdzie około piętnastej po lekcjach w podstawówce, musiałem jechać jeszcze około trzydzieści kilometrów do drugiej szkoły gdzie zajęcia kończyły się wieczorem. Wracałem do domu wyczerpany a jeszcze trzeba było odrobić lekcje i nauczyć się na sprawdziany i kartkówki do szkoły podstawowej. Na szczęście, pomimo wielu chwil zwątpienia udało mi się ukończyć szkołę muzyczną (i to z wyróżnieniem). Do dziś jestem z siebie dumny, że dałem radę! Oczywiście nic by się nie udało bez moich rodziców, którzy wspierali i motywowali mnie do dalszej pracy. Po roku przerwy od grania powróciłem do tej czynności tylko, że na innym instrumencie. Zawsze marzyło mi się granie w orkiestrze na jakimś instrumencie dętym. Dlatego zacząłem grać na saksofonie. Na razie jeszcze jestem na etapie doskonalenia moich umiejętności, ale podobno wszystko idzie w dobrą stronę. 


Gra na werblu nie jest rzeczą skomplikowaną. Potrzeba jednak do tego poczucia rytmu i słuchu muzycznego, czym jest umiejętność rozróżniania i naśladowania dźwięków nie fałszując. Do gry na werblu używa się specjalnych, drewnianych pałek. Przy odpowiednim chwycie puka się nimi o membranę i w taki sposób wydobywa się dźwięk. 


Fortepian to instrument niezwykle wszechstronny. Jest instrumentem uderzanym i strunowym zarazem. Po naciśnięciu klawisza, młoteczek (który znajduje się w środku) uderza o struny i tak powstaje dźwięk. Tutaj ważne jest palcowanie. W nutach jest podpisane, którym palcem należy uderzyć dany dźwięk. 


(To pianino, to oryginalny instrument Chopina, który jest w muzeum w Valldemossie na Majorce.)

Saksofon to instrument dęty drewniany. Dlaczego drewniany? Ponieważ głównym punktem ustnika jest drewniany stroik. Zadęcie (czyli chwyt ustami ustnika) też jest taki sam jak np. w klarnecie. Wdmuchiwane powietrze przy naciśnięciu odpowiednich klapek drga i tak powstaje dźwięk. 


Mam nadzieję, że zaciekawiłem troszkę Was drodzy czytelnicy moją historią z muzyką. Pamiętajcie, muzyka jest po to, żeby się nią cieszyć. 

NAJWAŻNIEJSZA W ŻYCIU JEST ZABAWA.

Krzyś

Komentarze